Part of me laughs, part of me cries. Part of me wants
to question why. Why is there joy, why is there pain? Why is there sunshine and
the rain?[1]
Kiedy
Ramos skręcił w uliczkę na przedmieściach Calatayud, aragońskiej gminy, w
której się wychowałam, dopadło mnie zdenerwowanie. Jednak moje serce najpierw
przyspieszyło do maksimum, a następnie niemal się zatrzymało, gdy czarne BMW zaparkowało
na podjeździe. Nie najmniejszy, piętrowy dom z białą elewacją oraz nadającymi
charakter cegłami. W oknach donice z kolorowymi kwiatami. Błyszczące, idealnie
wyczyszczone duże okna tuż przy wejściu. Przy schodkach dwie kolumny – żadne
wymyślne, ale takie zwykłe, najprostsze. Dziadek Jorge nigdy nie przepadał za
zdobnym stylami, więc o jońskim czy korynckim nie było mowy. Jego zasada była
prosta – brak udziwnień i wywijasów. Budowla okrążona była wielkim ogrodem.
Pamiętam, jak często bawiłam się tu w chowanego po obiedzie. Moją ulubioną
kryjówką było wielkie drzewo zasadzone jakieś sześćdziesiąt lat temu. Przy
ścieżce stał stolik i krzesełka. Zapewne przygotowane dla przyjaciół, którzy
często wpadali w odwiedziny do starego socio. Wspominali wtedy dawne czasy,
rozmawiali o sporcie, polityce i grali w przeróżne gry. To właśnie dziadek i
pan Martin Enrique nauczyli mnie grać w pokera. Do dziś miałam do tej „zabawy”
pewien sentyment.
Głośno westchnęłam, zamknęłam oczy i
oparłam się o fotel samochodu. Bałam się tego, jak dziadek przyjmie rewelacje,
które miałam mu zamiar dzisiejszego wieczora przekazać. Sergio lekko ścisnął
moje kolano, próbując dodać mi otuchy.
– Maluchu, będzie
dobrze. Zobaczysz.
– Mam nadzieję.
Wiesz, co chcę mu powiedzieć? – spojrzałam niepewnie na towarzysza.
– Domyślam się.
Jesteś pewna? – pokiwałam głową.
– Sergio, będziesz
przy tej rozmowie ze mną?
– Oczywiście,
maleńka – przytulił mnie i cmoknął w skroń.
– Nadszedł czas. – westchnęłam – I just can't keep living this way, so starting today, I'm breaking out
of this cage. I'm standing up, Imma face my demons. I'm manning up, Imma hold
my ground. I've had enough, now I'm so fed up. Time to put my life back
together right now!
– We'll walk
this road together, through the storm. Whatever weather, cold or warm. Just letting you know that you're not
alone[2]
– posłał mi pokrzepiający uśmiech i ucałował moje pobielałe kłykcie.
Niepewnie wysiedliśmy z samochodu i
powędrowaliśmy do drzwi wejściowych. Po chwili otworzył nam wysoki, posiwiały
mężczyzna. Uśmiechnął się lekko na nasz widok. Nie mogłam się powstrzymać i
rzuciłam mu się w ramiona. Uspokajająco gładził mnie po włosach.
– Oj, dziecko,
nawet nie wiesz, jak mi cię brakowało tutaj. Nie miałem z kim pić mate – rzekł,
stawiając przede mną naczynie wypełnione po brzegi yerba mate.
– Mi ciebie też –
przyznałam.
– Wiesz, twój
wyjazd z Calatayud byłem w stanie zaakceptować, nawet twój pobyt w tym
przeklętym Madrycie, ale…
– Dziadku! –
skarciłam go – Dobrze wiesz, że w stolicy pozyskałam przyjaciół. Gdybym się tam
nie pojawiła, nigdy bym pewnie nie poznała Sergio.
– Może to i lepiej
– rzucił.
– Panie Saldaña, ja
wiem, że pan za mną nie przepada z oczywistych powodów, ale proszę mi wierzyć
na słowo. Nigdy w życiu nie skrzywdziłbym pańskiej wnuczki, ani nie zrobił
niczego wbrew niej. To świetna dziewczyna. A to, że jest socio? Pan wybaczy,
ale jak dla mnie to niczego nie zmienia. Jest dla mnie bardzo ważna i tak
będzie już zawsze. Oddałbym za nią życie. – wtrącił się piłkarz – Ba, ja bym
dla niej nawet klub zmienił.
– Chłopcze, nie
zrozum mnie źle, ale musisz wiedzieć, że w mojej rodzinie ten kilkucyfrowy
numer na karcie jest świętością.
– Ja to rozumiem i
szanuję, psze pana.
– No dobrze… Ria,
miałaś mi coś ważnego do powiedzenia, tak? – odstawił puste już naczynie i
zaczął się we mnie wpatrywać.
– Tak… – zrobiłam
głęboki wdech i chwyciłam za dłoń zdziwionego Sergio – Ja… Jestem ci winna
pewne wyjaśnienia. Co do mojego wyjazdu z Hiszpanii. – pokazał, bym
kontynuowała – To nie była łatwa decyzja, ale według mnie to było jedyne
wyjście. Teraz już wiem, że źle zrobiłam uciekając od ludzi, którzy mnie
kochali. Ale czasu niestety nie da się cofnąć. No więc tak… Pamiętasz, mówiłam
ci, że podczas mistrzostw U–21 poznałam takiego jednego Alejandro?
– Tak. Zawodnik
rezerw Atlético Madryt – prychnął.
– Właśnie.
Spotykaliśmy się przez kilka miesięcy. Był kochany, niby się starał, ale… –
westchnęłam – Ale jego drużynie nie wiodło się najlepiej, coraz częściej
chodził sfrustrowany. Aż w końcu stało się coś bardzo, bardzo złego. Po
przegranych derbach był mega wkurzony i przyszedł do mnie do mieszkania. Był
już nieźle wstawiony i się do mnie przystawiał. – w gardle urosła mi gula, a w
oczach zalśniły łzy. Spuściłam wzrok na moje dłonie, nie byłam w stanie patrzeć
na dziadka. Czułam się taka… upokorzona – Ja nie chciałam… No wiesz… I wtedy
on… On… – łza spłynęła po policzku – Zgwałcił mnie – wyszeptałam.
– Jezu, dziecko!
Czemu wcześniej nic nie powiedziałaś? Zabiję tego gnojka! – poderwał się z
miejsca.
– To jeszcze nie
wszystko – wtrącił Ramos.
– To znaczy? –
dziwił się mężczyzna.
– Dwa tygodnie
później… Okazało się, że zaszłam w ciążę. Zadzwoniłam do niego i poprosiłam, by
przyszedł. Powiedziałam mu o dziecku. – ukryłam twarz w dłoniach – Sergio,
mógłbyś?
– Pewnie, maluchu.
– pogładził mnie po plecach i zwrócił się do gospodarza – Jak się dowiedział,
wpadł w szał. Pobił ją. Skopał i zostawił taką w mieszkaniu. Na całe szczęście
postanowiliśmy z chłopakami wpaść do niej na piwo i ją znaleźliśmy. – jęknął na
to wspomnienie – Leżała tam cała we krwi. Nie było wątpliwości, że poroniła.
Przez tydzień nie mogła się ruszyć. Czuwaliśmy przy niej na zmianę. Baliśmy się
o nią, bo… Ria nie chciała już żyć. To był dla niej cios. Zbyt wiele do
zniesienia.
– No a co z tym
gnojem?
– Ria nie wniosła
oskarżenia.
– Gdzie on teraz
gra? – wycedził przez zaciśnięte zęby.
– Nie gra. –
zaśmiał się blondyn – Od razu na drugi dzień poszliśmy z Casillasem do Mourinho
i udaliśmy się do władz klubu. Z klubu do federacji. I dopięliśmy swego. Był spalony
nie tylko w Hiszpanii, ale i całej Europie. Trochę mu się też dostało. Iker
przez tydzień chodził z bolącym nadgarstkiem. – westchnął – Ale niestety, nie
udało nam się jej zatrzymać w stolicy. Wspomnienia okazały się zbyt bolesne.
– Ja… – podszedł do
piłkarza – Sergio, dziękuję ci, chłopcze. Jestem ci bardzo wdzięczny, że się
nią zająłeś i dbasz o nią. Dziękuję. – uściskał zdziwionego Hiszpana – Sergio, –
wyciągnął w jego stronę dłoń – witaj w rodzinie, wnuku. Zawsze będziesz tu mile
widziany. Nawet jako zawodnik Los Blancos – zachichotał.
– Dziękuję, panu.
– Jaki tam pan. Mów
mi dziadku – posłał nam ciepły uśmiech.
[1] Spice Girls „Let love lead the way”
[Część mnie się śmieje, część mnie płacze. Część mnie
chce zapytać dlaczego. Dlaczego jest radość, dlaczego jest ból? Dlaczego świeci
słońce i pada deszcz?]
[2] Eminem
„Not afraid”
[Ja już po prostu nie potrafię żyć w ten sposób, więc
zaczynając od dziś, uciekam z tej klatki. Staję na nogi, zmierzę się z moimi
demonami. Zbieram się na odwagę, będę się trzymać. Mam dosyć, jestem wkurzona.
Czas, by poskładać moje życie w całość w tej chwili!
Przejdziemy przez tę drogę razem, przez burzę. Nieważne jaka
pogoda, ciepła czy zimna. Po prostu daję ci znać, że nie jesteś sama.]
***
Ta daaaaam! I co myślicie?
Feliz año nuevo para todos <3
PS To tylko jedna z tajemnic panienki Murillo. ;)
Bosko :) Az brak mi slow :) Kocham takie momenty :)
OdpowiedzUsuńMiło mi :D
UsuńWstrząs.. Jestem mega wstrząśnięta, wzruszona, aż mam ciarki na ciele. Biedna Ria tyle wycierpiała, brak mi słów.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że już wszystko wiem (mam taką nadzieje, że wszystko).
Szczęśliwego Nowego Roku słońce!<3
Słońce... Nie wiesz jeszcze wszystkiego :p <3
UsuńO Boże, Ria... Ona tyle przeszła, gwałt, ciąża, poronienia, a mimo to nadal jest tak wspaniałą kobietą, brak mi słów. Nawet nie wiesz jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam, że jej dziadek wita w rodzinie Sergio, ale później był już tylko promienny uśmiech. Życzę szczęśliwego nowego roku i do zobaczenia za rok ;) :*
OdpowiedzUsuńOj tak, Ria przeszła mnóstwo. Nigdy nie miała łatwo - nawet zanim poznała ów zawodnika rezerw Atleti, ale o tym się jeszcze przekonacie. ;D Dziadek jak dziadek - jeszcze się pojawi. ;*
Usuń;o nie wiem co powiedzieć... jeśli to nie jest jej jedna tajemnica, jak napisałaś, to ja już z niecierpliwieniem czekam na następne !! Ale dziadek widać, że ma honor, ale też potrafi być wdzięczny ;) szczęśliwego nowego roku !! ;*
OdpowiedzUsuńps Pamiętaj - pierwszy egzemplarz książki z autografem jest dla mnie xd <3
Dokładnie tak - dziadek Jorge jest człowiekiem niezwykle honorowym, lecz potrafi docenić to, że ktoś dbał o jego małą wnuczkę. ;) Okay, okay, pamiętam. Nawet przedpremierowo ją dostaniesz, hehe. ;*
UsuńCudowny
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńWreszcie uchyliłaś rąbka tajemnicy ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny! ;*/Zuza
Tak, nie chciałam Was dłużej męczyć. ;*
UsuńOjej! Nie spodziewałabym się tego, w życiu! Chłopaki naprawdę jej pomogli, cudowni! A temten dupek... Jeny, nawet szkoda gadać. Ostatni kretyn.
OdpowiedzUsuńTa cała jej przeszłość to prawdziwe piekło, więc dobrze, że kogoś przy sobie miała.
Nie dziwię się, że jej dziadek od razu zmienił nastawienie do Sergio, po tym co usłyszał. Lobo na to zasłużył.
Czekam na kolejny rozdział ;*
Ależ oczywiście, że Lobo sobie zasłużył - to przecież taki dobry duszek. ;D Bardzo się cieszę. ;*
UsuńCzwóreczka, zapraszam! :) http://magia-listu.blogspot.com
UsuńŚwietny :) Strasznie ciekawiło mnie co to co się wydarzyło w jej życiu i dlaczego wyjechała ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się. :D
UsuńCieszę się, że uchyliłaś nam choć trochę tej wielkiej tajemnicy. Napisałaś to wszystko naprawdę niesamowicie. Wciąż jestem pod wrażeniem. Dlatego czekam na więcej, oby zakończyło się to wszystko na moim ukochanym Gerim :3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :* ♥
I zapraszam do mnie :)
http://dreams-destroyed-by-reality.blogspot.com/
Bardzo się cieszę, że się spodobało. A Geri oczywiście będzie - tego możesz być pewna. ;*
Usuń