piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział IX:

Just think of the future and think of your dreams.And don't get lost in the memories, keep your eyes on a new prize.[1]


Ten październikowy dzień nie należał ani do najcieplejszych, ani też do najchłodniejszych. Można by rzec, że był taki jakiś…optymalny. Temperatura oscylowała w okolicach osiemnastu stopni w skali Celsjusza. Pierwsze co zrobiłam, po wygramoleniu się z mojego wielkiego i niezwykle wygodnego łóżka, które jakiś miesiąc temu zakupił specjalnie dla mnie Sergio, to zbiegłam na dół w celu zaparzenia kawy. Woń świeżo mielonego brazylijskiego cudu momentalnie rozniosła się po całym budynku i przyciągnęła na wpół jeszcze śpiącego piłkarza do kuchni. Przywitał mnie niemrawym buziakiem w policzek, zgarnął kubek z czarną cieczą i usiadł do stołu. Po jakichś pięciu minutach zaczął kontaktować.
– E, Ria? – podrapał się po głowie – Ile jeszcze mamy czasu?
– Spokojnie, półtorej godzinki nam jeszcze zostało. Zdążysz się wypindrzyć – rozczochrałam jego i tak już potargane włosy i wróciłam do swojego pokoju.
Otworzyłam szafę i poczęłam bacznie się przyglądać jej zawartości. Nie miałam zbytnio pomysłu na dzisiejszy strój. W końcu wybrałam zestaw od R13, podpięłam włosy i wykonałam lekki makijaż.
Doprowadzona do porządku, postanowiłam obudzić Casillasa, a następnie zobaczyć, jak radził sobie mój gospodarz, chociaż już właściwie współlokator.
– No i jak tam? Gotowy, blondasku? – oparłam się o futrynę drewnianych drzwi, prowadzących do ogromnej sypialni.
– Co? – odwrócił się – A, tak. Może być? – okręcił się przede mną, jak jakiś rasowy tancerz czy coś w tym stylu. Ubrany był w zwykłe jeansy, szarą koszulkę Nike i tego samego koloru rozpinaną bluzę z kapturem, ale i tak wyglądał zabójczo – Jeszcze tylko trampki i możemy iść.
– Na pewno? – dziwiłam się.
– No tak… – rzucił niepewnie.
– Czyli jesteś pewien, że o niczym nie zapomniałeś?
– No tak. – opadły mu ręce – Ria, nie rób sobie ze mnie jaj! O co ci chodzi?
– Chodź, głupku. – chwyciłam go pod rękę i zaciągnęłam za sobą do łazienki. Zapaliłam światło i postawiłam Hiszpana przed lustrem – Dalej twierdzisz, że o niczym nie zapomniałeś? – zaśmiałam się.
– O cholera! A ja tak wyjść chciałem! – przestraszył się – Kocham cię, maleńka – cmoknął mnie w policzek i szybko zajął się naprawianiem błędu czyli układaniem swojej fryzury.
– Spoko, nie chciałam, żeby dzieciaki się ciebie przestraszyły – pokazałam mu język i wybiegłam z pomieszczenia, by nie przyszła mu do głowy jakaś mała zemsta.

***

         Na miejsce dojechaliśmy o czasie. Udało nam się fuksem, bo oczywiście szanowny pan bramkarz numer jeden Realu Madryt musiał się spóźnić. Z uśmiechami na twarzach weszliśmy po schodach do wielkiego budynku, w którym siedzibę swoją miała jedna z madryckich szkół. Nadszedł czas na ruszenie z projektem, któremu patronowałyśmy razem z Goulding. Dziś ja i dwóch moich przyjaciół mieliśmy się spotkać z tutejszą młodzieżą. Powiedziano nam, że przedział wiekowy to będzie 15–18 lat. W sam raz na to, by uświadomić sobie, że to ostatni dzwonek, aby się ogarnąć i wziąć do pracy nad sobą.
         W dużym holu powitała nas starsza pani, ubrana z ciemną garsonkę. Uprzejmie się przywitaliśmy i podążyliśmy za nią do auli. Tam zasiedliśmy na przygotowanych dla nas miejscach, ale coś mi nie pasowało.
– Pani dyrektor, czy moglibyśmy przenieść nasze siedzenia pod scenę? – zapytałam.
– Ale coś nie tak? – przestraszyła się.
– Nie, wszystko w porządku, tylko wie pani. My chcemy im pokazać, że wszyscy mamy równe szanse, jesteśmy równi. A to chyba się nie uda, jeśli będziemy siedzieć wyżej od nich.
– Psychologia. – pstryknęła palcami i się uśmiechnęła – Już się robi.
         Po jakichś trzydziestu minutach zaczęli się gromadzić uczniowie. Były zarówno dziewczęta, jak i chłopcy. Wyżsi i niżsi. Chudsi i grubsi. Weselsi i smutniejsi. Różnice widać było gołym okiem. No to trzeba było zaczynać.
– Chciałabym was wszystkich serdecznie powitać na dzisiejszym spotkaniu. Może część z was wie, kim jestem, ale kultura nakazuje, by się przedstawić. – uśmiechnęłam się do przybyłych – Nazywam się Ria Blanca Murillo Saldaña i chyba mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem dziennikarką. A to są moi przyjaciele. – wskazałam na piłkarzy – Sergio Ramos oraz Iker Casillas. Gdyby ktoś nie wiedział… Oni są piłkarzami. Podobno dobrymi. Tak mi powiedział selekcjoner reprezentacji Hiszpanii. – wzruszyłam ramionami i zaśmiałam się, a zawtórowała mi niemalże cała aula – Słuchajcie, przyjechaliśmy tutaj do was, żeby porozmawiać. Wiem, że jesteście teraz w takim wieku, że nic się wam nie chce. A na pewno ostatnią rzeczą jest nauka. Skąd to wiem? Cóż, sama byłam taka sama. I miałam marzenia, tak jak ma je każdy z was. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że marzenia są nie po to, żeby chować je na dnie szafy, a po to, by za nimi podążać, gonić je i w końcu je złapać. Często jest to bardzo trudny krok – postawić wszystko na jedną kartę. Lecz wierzcie, że bywa też bardzo skuteczny. Popatrzcie tylko na naszą trójkę. – wskazałam – Ja mając siedemnaście lat wyjechałam z domu. To była trudna decyzja. Zostawiłam bowiem moją jedyną rodzinę. Jedyną osobę, która mnie kochała, czyli mojego dziadka. Całkiem możliwe, że nie wiecie, w końcu tutaj rozpoczynałam moją karierę, ale ja nie jestem „tutejsza”. – narysowałam w powietrzu cudzysłów – Pochodzę z nie tak znowu wielkiego miasta w Aragonii. Przyjechałam do stolicy już jako prawie dziewiętnastolatka, po chwilowym pobycie w Bilbao. Ciężko pracowałam na to, co mam teraz. Myślicie, że tak łatwo dostać się do „Marci”? Że Canal+ byle kogo wysyła do zrelacjonowania EURO? O, nie, kochani. Wylałam siódme poty, nie przespałam wiele nocy, harowałam jak wół, jednocześnie pracując i studiując równolegle trzy kierunki zaocznie. Ale wiecie co? Opłacało się. Robię w życiu to, co kocham. Praca jest dla mnie przyjemnością, a nie obowiązkiem. A to najważniejsze, bo nie cierpię rutyny. – zauważyłam, że ktoś niepewnie podnosił rękę – Tak?
– Czy trudno jest osiągnąć sukces?
– Chcę być z wami szczera i muszę powiedzieć, że niestety tak. To jest bardzo trudne. Pewne jest, że nie osiągnięcie niczego bez starania się. Macie o tyle łatwiej niż ja, że mieszkacie w dużym mieście i macie więcej możliwości. Korzystajcie z tego. Jeszcze jakieś pytania?
– Jak się panienka czuje jako nasza duma narodowa? – zachichotałam.
– Ja bym tak o sobie nie powiedziała. To już prędzej ci dwaj siedzący obok mnie nią są.
– Panienka tak naprawdę kocha piłkę nożną czy to tylko na pokaz? – pytał jakiś chłopak.
– Piłka nożna to moja pierwsza miłość – przyznałam ze szczerym uśmiechem na ustach.
– A umie panienka grać?
– Umie, umie. I to jeszcze jak. – zabrał głos Ramos – Bez przeszkód okiwa Carvajala – zaśmiali się razem z bramkarzem.
– Dobra, jakieś inne pytania?






[1] Paramore „Future”
[Po prostu myśl o przyszłości i myśl o swych marzeniach. I nie zgub się we wspomnieniach, miej na widoku nową nagrodę.]

17 komentarzy:

  1. Rozdział taki hmm, życiowy ;3 Oczywiście świetny^^
    Czekam na kolejny, oby jak najszybciej ;*/Zuza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;* Postaram się, aczkolwiek pracuję nad kilkoma projektami jednocześnie, więc nie mogę niczego obiecać. ;)

      Usuń
  2. Hello my sweetheart! <3
    Rozdział mi się bardzo podoba, bo jest życiowy i przede wszystkim taki luźniejszy.
    Czekam na kolejny i mam nadzieje, że będzie szybko.
    Buuuziaaak. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No hej <3 Oj tak, taki luźniejszy. Wiesz - z kategorii tych przejściowych. ;) Cieszę się, że Ci się podoba, Słońce. ;**

      Usuń
  3. Przepraszam :c przepraszam, że teraz itp. Ale kurde od paru dni w ogóle nawet nie zerwałam na bloggera i to już nawet nie przez to, że są święta. Pracuje teraz nad trzema blogami i tak naprawdę poświęcam na nie cały mój czas :c po prostu masakra, mam chociaż nadzieję, że coś mi z tego wyjdzie.
    Ale dobra nie przyszłam żeby Ci się tu wyżalać, tylko żeby napisać po raz enty jak cudownie piszesz i jak twoje rozdziały potrafią wywołać uśmiech na mojej twarzy, nawet teraz kiedy przez te parę dni nie miałam na to najmniejszej ochoty. Potrzebowałam twojego rozdziału, takiego luźnego, rodzinnego i tak idealnie (jak zawsze) napisanego <3 dziękuję Ci za ten rozdział i czekam z niecierpliwością na więcej, chociaż nie będę naciskać, bo wiem, że ty też coś dla nas nowego tworzysz :) pozdrawiam kochana <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, nie masz mnie za co przepraszać. Cieszę się, że jesteś. :) I niezmiernie mi miło, że mogłam Ci poprawić humor. Oj tak - szykuję coś nowego ( i to nie jedno ). ;*

      Usuń
  4. Bardzo podobała mi się jej przemowa! Była naprawdę świetna.
    Widać, że Ria bardzo przyjaźni się z Ramosem i Ikerem i to mi się podoba. A końcówką bardzo mnie rozśmieszyłaś! :D
    Czekam na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps.
      Trójka, zapraszam ;* http://magia-listu.blogspot.com

      Usuń
    2. Bardzo się cieszę, że spodobała Ci się przemowa. :D

      Usuń
  5. Nie wiem co napisać ;o czy Ty masz zamiar napisać w przyszłości jakaś książkę, bo jak coś to ja pierwszy egzemplarz z autografem zamawiam dla siebie xd cudooooooo i jeszcze raz cudooooooo !!!!!! Pozdrawiam Kochana ;* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli wnioskuję, że się spodobało i niezmiernie mi miło. ;D A co do książki... Nie powiem, żebym o tym nie myślała. ;) ;*

      Usuń
  6. Nadrobiłam wszystkie rozdziały i czekam na następne.
    Postać głównej bohaterki jest bardzo ciekawa i mam nadzieję, że wkrótce wyjawisz, jaki jest jej sekret.
    A Pique? Jak to Pique :D
    Wariat jakich mało, ale i tak go kochamy prawda? :3
    Czekam :*
    Zapraszam też do mnie ♥
    http://dreams-destroyed-by-reality.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło. :) Sekret Rii z pewnością wyjawię, ale spokojnie. ;) Tak, kochamy zwariowanego Pique.
      Na pewno wpadnę. <3

      Usuń