Free your mind of doubt and danger. Be for real, don't
be a stranger. We can
achieve it…[1]
– Ria, jesteś tego
pewna? – rzekł zatroskany. Usiadłam obok niego i mocno przytuliłam.
– Tak, Sergio. Sam
mówiłeś, że nie powinnam uciekać. – gładziłam jego perfekcyjnie ułożone włosy –
Chcemy spróbować. Nie wiem, co z tego wyjdzie, bo żadne z nas nie jest w
związkach dobre, ale może wspólnymi siłami nam się uda? Kto wie? – uśmiechnęłam
się.
– Ale będziesz mnie
odwiedzać? – głos miał przepełniony smutkiem.
– Będę. Obiecuję. –
ucałowałam lekko zarośnięty policzek – Ty też możesz do mnie przyjeżdżać.
– I będę mógł spać
z tobą? – poruszał zabawnie brwiami, a ja wybuchłam śmiechem.
– Ja nie mam nic
przeciwko.
– Piqué by mnie
chyba zabił. – wyszczerzył się – Mój maleńki głuptasek się ode mnie wyprowadza.
I kto mi będzie teraz gotował?
– Osz ty! –
walnęłam go poduszką – Może byś się w końcu nauczył gotować?
– E, tam. Umiem
robić te twoje placuszki. To mi wystarcza.
– No skoro tak
mówisz. – wzruszyłam ramionami – A teraz podnoś ten swój królewski tyłek i
pomóż mi z walizkami.
– Już się robi,
panienko – cmoknął mnie w czoło i złapał się za bagaże.
Posiedzieliśmy chwilę na lotnisku,
czekając na odprawę. Byłam zmęczona tą całą przeprowadzką. Z jednej strony
cieszyłam się z tego, że będę przy Gerardzie, ale z drugiej po raz kolejny
opuszczałam moich przyjaciół. Teraz było jednak inaczej niż te kilka lat
wcześniej. Tym razem byłam wręcz pewna, że będziemy utrzymywać stały kontakt.
Nie chciałam zaprzepaścić naszych odbudowanych relacji. Chyba nigdy bym sobie
tego nie wybaczyła.
Gdy znalazłam się już na pokładzie
samolotu, oparłam wygodnie głowę o zagłówek, odetchnęłam głęboko i zapatrzyłam
się na widoki za oknem. Pogrążona w myślach nawet nie zauważyłam, że
wylądowaliśmy. Szybko podniosłam się z miejsca i uśmiechnęłam do uroczej
stewardessy. Po odebraniu walizek, udałam się w kierunku wyjścia. Czekał tam na
mnie mój chłopak. Ubrany w jeansy, obcisły sweterek i krótki, szary płaszcz, z
okularami przeciwsłonecznymi na oczach. Przytulił mnie mocno i złożył krótki
pocałunek na moich ustach. Zabrał bagaże i zaprowadził mnie do auta. Od razu
pojechaliśmy do mojego mieszkania. Chociaż czy ja wiem? Ono nie do końca było
moje. To było jedno z dwóch mieszkań dziadka Jorge w stolicy Katalonii. Ale
mniejsza z tym. Miałam tu własny kąt – mierzący jakieś osiemdziesiąt metrów
kwadratowych – i to się liczyło.
Po odstawieniu walizek do garderoby,
piłkarz podszedł do mnie i objął od tyłu. Wtulił się w moją szyję i musnął
nosem lewy obojczyk. Moje ciało przeszył przyjemny dreszcz. Czułam się w jego
towarzystwie pobudzona.
– Stęskniłem się za
tobą, kochanie – odwróciłam się przodem do niego i splotłam dłonie na jego
karku.
– Ja też – chciałam
go pocałować, ale szeroko się uśmiechnął i lekko oddalił swoją twarz od mojej.
– Tak? Bardzo?
– Bardzo –
spróbowałam ponownie, ale znów to samo.
– Jak bardzo? –
szczerzył się.
– Och, chodź tu. –
złapałam go mocno i brutalnie wpiłam się w jego usta. Całowaliśmy się
namiętnie. Zsunął niżej dłonie na moje biodra i popchnął lekko na blat wyspy
kuchennej. Wyznaczał mokrą ścieżkę wzdłuż mojej szczęki, szyi, obojczyków.
Oddychałam szybko. Każda komórka mojego ciała pragnęła coraz bardziej pewnego
hiszpańskiego obrońcy – Geri – wychrypiałam.
– Nawet nie wiesz,
jak cię w tej chwili pragnę. – wymruczał wprost do mojego ucha – Co powiesz na
ochrzczenie twojego nowego łóżka? – widziałam radosne iskierki w jego błękitnych
oczach.
– Trzy razy tak –
pokiwałam energicznie głową, a chłopak wziął mnie na ręce.
– Trzy razy? A
proszę cię bardzo – zaśmiał się perliście.
– Ale…
– Żadnego „ale”.
Gerard jestem. – uśmiechnął się uroczo – I zapamiętaj to sobie lepiej, bo
będziesz do końca życia krzyczała to imię z rozkoszy – postawił mnie na ziemi i
zaczął zachłannie całować, ściągając przy tym ze mnie kolejne części garderoby.
Po chwili leżeliśmy już nadzy na łóżku i pieściliśmy wzajemnie nasze ciała.
Intensywność doznań, które zapewnił mi Katalończyk była…powalająca, delikatnie
mówiąc.
– Wow – wyrzuciłam
z siebie, opadając na poduszki.
– Gdzieś ty była
całe moje życie? – jęknął blondyn, ciężko oddychając.
– Było się tu i
tam. – zachichotałam i oparłam się na łokciu – Ale teraz jestem tutaj. –
cmoknęłam jego perfekcyjnie skrojone usta – Cała twoja – wtuliłam się w
bezpieczne ramiona Hiszpana.
– Mmm, jak to
cudownie brzmi. Ria Murillo cała moja. – rozmarzył się, gładząc moje ramię –
Ria?
– Hmm?
– Bo… Ja się tak
zastanawiałem… I…
– No wyrzuć to w
końcu z siebie, Piqué.
– Co ty masz na
lewej nodze? W sensie, no na boku stopy? Bo ja myślałem, że to jakiś wzorek na
rajstopach albo bransoletka, ale przecież…
– To jest tatuaż,
matołku.
– Tatuaż? – zdziwił
się – Pokaż mi to. – schylił się, złapał moją nogę i bacznie przyglądał się
napisowi, który przeczytał na głos – Ambició. Esforç. Respecte. Humilitat.[2] –
zamyślił się – Ale przecież to są…
– Tak, wiem
przecież, co sobie kazałam wytatuować, nie? – zaśmiałam się.
– Ale nie
wiedziałem, że ty…
– Geri, przecież ja
też w końcu jestem socio, tak?
– No tak, ale
wiesz… No przyjaźnisz się z graczami Realu i tak pomyślałem, że jesteś socio,
bo tak chciał dziadek, a tak naprawdę to masz gdzieś FCB.
– Nie, nie mam
gdzieś FCB. Moje serce od zawsze było, jest i będzie bordowo–granatowe. Może i
nie okazuję tego tak otwarcie, że jestem socio i kocham klub, ale przez te
wszystkie lata…odzwyczaiłam się po prostu od okazywania jakichkolwiek uczuć –
wzruszyłam ramionami.
[1] Spice
Girls „2 become 1”
[Uwolnij swój umysł od niepewności i zagrożeń. Bądź
naprawdę, nie bądź obcym. Możemy to osiągnąć.]
[2] Ambicja.
Wysiłek. Szacunek. Pokora.
***
Moi drodzy czytelnicy, wiem, że możecie być nieco rozczarowani długością rozdziałów, ale niestety nie mogę zapewnić, że będą dłuższe. Samo opowiadanie do najdłuższych należeć też nie będzie. Mam jednak nadzieję, że mi nie uciekniecie i mimo wszystko będziecie nadal śledzić losy naszej dziennikarki. :) Mogę obiecać, że troszkę się będzie działo. ;) Więcej nie zdradzam, ale jednocześnie informuję, iż mam w zanadrzu pewną nowość - przygotowałam nowe opowiadanie. Kiedy z nim ruszę? Kiedy będzie odpowiednie zainteresowanie. ;D
Cudeńko <3 no nie mogę się jakoś przyzwyczaić... Zwykle w opowiadaniach Geri był mężem Shaki, razem mieli dwójkę dzieciaków, a tu tak inaczej. Kurde, oni są mega slodcy :) pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńMega słodcy? Ciekawe stwierdzenie. Muszę chyba troszkę dodać jakiejś ostrości, by słodyczy nie było zbyt wiele. ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRia w Barcelonie, cudownie! Szczerze mówiąc czekałam na to, bo teraz może być ciekawie i zaskakująco XD Odnośnie nowości.. Kochana nie każ czekać nam za długo. <3
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście bardzo mi się podoba, Ger i Ria są tacy uroczy razem i jak Gerciu mógł wątpić w oddanie dziewczyny Barcelonie? Matołek. ;D
Czekam na kolejny i buźka ;*
Będzie, będzie. ;D Ale to oznacza jedno - bliżej już do końca aniżeli do początku... Nowości? Planowałam wystartować jednocześnie kończąc tę historię, ale się zobaczy. ;) A widzisz, Gerciu to taki niedowiarek. :p Buziaki <3
UsuńPieknie :) juz czekam na next :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie. :)
UsuńCudeńko! ;*
OdpowiedzUsuńNowe opowiadanie ? Świetnie! ;3/Zuza
Nie myślałam, że się tak ucieszycie na nowe opowiadanie. :) Bardzo dziękuję. ;*
UsuńBede czytac wszystko co napiszesz :) nowe opowiadanie tez :)
OdpowiedzUsuńOjejku, dziękuję. ;*
UsuńCudo
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńMega rozdział !! Jak TY potrafisz wciągnąć ludzi w czytanie !! Najlepsze rozwiązanie na każdą chwilę - usiąść i przeczytać tak wspaniały rozdział *.* pozdrawiam Kochana ;*
OdpowiedzUsuń