wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział XIV:

Free your mind of doubt and danger. Be for real, don't be a stranger. We can achieve it…[1]

– Ria, jesteś tego pewna? – rzekł zatroskany. Usiadłam obok niego i mocno przytuliłam.
– Tak, Sergio. Sam mówiłeś, że nie powinnam uciekać. – gładziłam jego perfekcyjnie ułożone włosy – Chcemy spróbować. Nie wiem, co z tego wyjdzie, bo żadne z nas nie jest w związkach dobre, ale może wspólnymi siłami nam się uda? Kto wie? – uśmiechnęłam się.
– Ale będziesz mnie odwiedzać? – głos miał przepełniony smutkiem.
– Będę. Obiecuję. – ucałowałam lekko zarośnięty policzek – Ty też możesz do mnie przyjeżdżać.
– I będę mógł spać z tobą? – poruszał zabawnie brwiami, a ja wybuchłam śmiechem.
– Ja nie mam nic przeciwko.
– Piqué by mnie chyba zabił. – wyszczerzył się – Mój maleńki głuptasek się ode mnie wyprowadza. I kto mi będzie teraz gotował?
– Osz ty! – walnęłam go poduszką – Może byś się w końcu nauczył gotować?
– E, tam. Umiem robić te twoje placuszki. To mi wystarcza.
– No skoro tak mówisz. – wzruszyłam ramionami – A teraz podnoś ten swój królewski tyłek i pomóż mi z walizkami.
– Już się robi, panienko – cmoknął mnie w czoło i złapał się za bagaże.
         Posiedzieliśmy chwilę na lotnisku, czekając na odprawę. Byłam zmęczona tą całą przeprowadzką. Z jednej strony cieszyłam się z tego, że będę przy Gerardzie, ale z drugiej po raz kolejny opuszczałam moich przyjaciół. Teraz było jednak inaczej niż te kilka lat wcześniej. Tym razem byłam wręcz pewna, że będziemy utrzymywać stały kontakt. Nie chciałam zaprzepaścić naszych odbudowanych relacji. Chyba nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.
         Gdy znalazłam się już na pokładzie samolotu, oparłam wygodnie głowę o zagłówek, odetchnęłam głęboko i zapatrzyłam się na widoki za oknem. Pogrążona w myślach nawet nie zauważyłam, że wylądowaliśmy. Szybko podniosłam się z miejsca i uśmiechnęłam do uroczej stewardessy. Po odebraniu walizek, udałam się w kierunku wyjścia. Czekał tam na mnie mój chłopak. Ubrany w jeansy, obcisły sweterek i krótki, szary płaszcz, z okularami przeciwsłonecznymi na oczach. Przytulił mnie mocno i złożył krótki pocałunek na moich ustach. Zabrał bagaże i zaprowadził mnie do auta. Od razu pojechaliśmy do mojego mieszkania. Chociaż czy ja wiem? Ono nie do końca było moje. To było jedno z dwóch mieszkań dziadka Jorge w stolicy Katalonii. Ale mniejsza z tym. Miałam tu własny kąt – mierzący jakieś osiemdziesiąt metrów kwadratowych – i to się liczyło.
         Po odstawieniu walizek do garderoby, piłkarz podszedł do mnie i objął od tyłu. Wtulił się w moją szyję i musnął nosem lewy obojczyk. Moje ciało przeszył przyjemny dreszcz. Czułam się w jego towarzystwie pobudzona.
– Stęskniłem się za tobą, kochanie – odwróciłam się przodem do niego i splotłam dłonie na jego karku.
– Ja też – chciałam go pocałować, ale szeroko się uśmiechnął i lekko oddalił swoją twarz od mojej.
– Tak? Bardzo?
– Bardzo – spróbowałam ponownie, ale znów to samo.
– Jak bardzo? – szczerzył się.
– Och, chodź tu. – złapałam go mocno i brutalnie wpiłam się w jego usta. Całowaliśmy się namiętnie. Zsunął niżej dłonie na moje biodra i popchnął lekko na blat wyspy kuchennej. Wyznaczał mokrą ścieżkę wzdłuż mojej szczęki, szyi, obojczyków. Oddychałam szybko. Każda komórka mojego ciała pragnęła coraz bardziej pewnego hiszpańskiego obrońcy – Geri – wychrypiałam.
– Nawet nie wiesz, jak cię w tej chwili pragnę. – wymruczał wprost do mojego ucha – Co powiesz na ochrzczenie twojego nowego łóżka? – widziałam radosne iskierki w jego błękitnych oczach.
– Trzy razy tak – pokiwałam energicznie głową, a chłopak wziął mnie na ręce.
– Trzy razy? A proszę cię bardzo – zaśmiał się perliście.
– Ale…
– Żadnego „ale”. Gerard jestem. – uśmiechnął się uroczo – I zapamiętaj to sobie lepiej, bo będziesz do końca życia krzyczała to imię z rozkoszy – postawił mnie na ziemi i zaczął zachłannie całować, ściągając przy tym ze mnie kolejne części garderoby. Po chwili leżeliśmy już nadzy na łóżku i pieściliśmy wzajemnie nasze ciała. Intensywność doznań, które zapewnił mi Katalończyk była…powalająca, delikatnie mówiąc.
– Wow – wyrzuciłam z siebie, opadając na poduszki.
– Gdzieś ty była całe moje życie? – jęknął blondyn, ciężko oddychając.
– Było się tu i tam. – zachichotałam i oparłam się na łokciu – Ale teraz jestem tutaj. – cmoknęłam jego perfekcyjnie skrojone usta – Cała twoja – wtuliłam się w bezpieczne ramiona Hiszpana.
– Mmm, jak to cudownie brzmi. Ria Murillo cała moja. – rozmarzył się, gładząc moje ramię – Ria?
– Hmm?
– Bo… Ja się tak zastanawiałem… I…
– No wyrzuć to w końcu z siebie, Piqué.
– Co ty masz na lewej nodze? W sensie, no na boku stopy? Bo ja myślałem, że to jakiś wzorek na rajstopach albo bransoletka, ale przecież…
– To jest tatuaż, matołku.
– Tatuaż? – zdziwił się – Pokaż mi to. – schylił się, złapał moją nogę i bacznie przyglądał się napisowi, który przeczytał na głos – Ambició. Esforç. Respecte. Humilitat.[2] – zamyślił się – Ale przecież to są…
– Tak, wiem przecież, co sobie kazałam wytatuować, nie? – zaśmiałam się.
– Ale nie wiedziałem, że ty…
– Geri, przecież ja też w końcu jestem socio, tak?
– No tak, ale wiesz… No przyjaźnisz się z graczami Realu i tak pomyślałem, że jesteś socio, bo tak chciał dziadek, a tak naprawdę to masz gdzieś FCB.
– Nie, nie mam gdzieś FCB. Moje serce od zawsze było, jest i będzie bordowo–granatowe. Może i nie okazuję tego tak otwarcie, że jestem socio i kocham klub, ale przez te wszystkie lata…odzwyczaiłam się po prostu od okazywania jakichkolwiek uczuć – wzruszyłam ramionami.







[1] Spice Girls „2 become 1”
[Uwolnij swój umysł od niepewności i zagrożeń. Bądź naprawdę, nie bądź obcym. Możemy to osiągnąć.]
[2] Ambicja. Wysiłek. Szacunek. Pokora.

***
Moi drodzy czytelnicy, wiem, że możecie być nieco rozczarowani długością rozdziałów, ale niestety nie mogę zapewnić, że będą dłuższe. Samo opowiadanie do najdłuższych należeć też nie będzie. Mam jednak nadzieję, że mi nie uciekniecie i mimo wszystko będziecie nadal śledzić losy naszej dziennikarki. :) Mogę obiecać, że troszkę się będzie działo. ;) Więcej nie zdradzam, ale jednocześnie informuję, iż mam w zanadrzu pewną nowość - przygotowałam nowe opowiadanie. Kiedy z nim ruszę? Kiedy będzie odpowiednie zainteresowanie. ;D

14 komentarzy:

  1. Cudeńko <3 no nie mogę się jakoś przyzwyczaić... Zwykle w opowiadaniach Geri był mężem Shaki, razem mieli dwójkę dzieciaków, a tu tak inaczej. Kurde, oni są mega slodcy :) pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mega słodcy? Ciekawe stwierdzenie. Muszę chyba troszkę dodać jakiejś ostrości, by słodyczy nie było zbyt wiele. ;)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ria w Barcelonie, cudownie! Szczerze mówiąc czekałam na to, bo teraz może być ciekawie i zaskakująco XD Odnośnie nowości.. Kochana nie każ czekać nam za długo. <3
    Rozdział oczywiście bardzo mi się podoba, Ger i Ria są tacy uroczy razem i jak Gerciu mógł wątpić w oddanie dziewczyny Barcelonie? Matołek. ;D
    Czekam na kolejny i buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie, będzie. ;D Ale to oznacza jedno - bliżej już do końca aniżeli do początku... Nowości? Planowałam wystartować jednocześnie kończąc tę historię, ale się zobaczy. ;) A widzisz, Gerciu to taki niedowiarek. :p Buziaki <3

      Usuń
  4. Pieknie :) juz czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudeńko! ;*
    Nowe opowiadanie ? Świetnie! ;3/Zuza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie myślałam, że się tak ucieszycie na nowe opowiadanie. :) Bardzo dziękuję. ;*

      Usuń
  6. Bede czytac wszystko co napiszesz :) nowe opowiadanie tez :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mega rozdział !! Jak TY potrafisz wciągnąć ludzi w czytanie !! Najlepsze rozwiązanie na każdą chwilę - usiąść i przeczytać tak wspaniały rozdział *.* pozdrawiam Kochana ;*

    OdpowiedzUsuń