czwartek, 26 listopada 2015

Rozdział V:

Entrégate, vamos a ganar  porque esta noche todos queremos celebrar.[1]

         Dziesiątego lipca o godzinie 21:00 na Stade de France miał się odbyć finał imprezy zwanej EURO2016. Wszędzie widać było zdenerwowanie. Sztab szkoleniowy del Bosque od rana latał po hotelu w tę i z powrotem. Piłkarze wyciszali się, a dziennikarze wprost wariowali. Nawet ja odczuwałam lekki stres. W końcu w finale miały się zmierzyć reprezentacja Hiszpanii – obrońcy tytułu – oraz obecni Mistrzowie Świata czyli Niemcy. Mnie przypadł ten zaszczyt relacji na żywo tuż po końcowym gwizdku. To ja miałam ogłosić oficjalnie całej Hiszpanii wynik. Miałam zrobić dokładnie to samo co cztery lata temu w Kijowie. Natomiast po powrocie do hotelu miałam jeszcze nagrać wypowiedzi zawodników oraz selekcjonera. Zapowiadała się długa noc.
         Mecz oglądałam w strefie mieszanej. Całą grupą dziennikarzy z Europy Zachodniej siedzieliśmy i wspólnie przyglądaliśmy się widowisku. Świetny, wyrównany mecz, przyjemny dla oka. Jednak w okolicach 80. minuty zarówno na boisku, jak i na trybunach zrobiło się nerwowo. Powód był jeden – 0:0 widniejące na ogromnej tablicy. Piłkarze byli już zmęczeni, ale nie mogli nawet na sekundę odpuścić, bo wiązałoby się to z ogromnym ryzkiem i możliwością pożegnania się z pucharem. Nie chcieli też dopuścić do dogrywki. Jednak wszystko na to właśnie wskazywało.
Nagle w 89. minucie spotkania Jordi Alba otrzymał wymierzoną piłkę od Casillasa, wyrwał się spod krycia i ruszył lewym korytarzem. Kiedy był już na wysokości dwudziestego metra, z impetem wpadł na niego rozpędzony Boateng. Sędzia przerwał grę. Przed oczami Niemca pojawił się żółty kartonik, a już kilka sekund później z lewej strony boiska ustawiana była piłka. Do rzutu wolnego podeszli Fernando Torres i Álvaro Morata, ale to El Niño wykonał stały fragment gry. Podkręcił piłkę, która wpadła wprost na głowę stojącego w polu karnym Piqué. Sekunda ciszy na stadionie i… okrzyki radości!!! Cała drużyna rzuciła się na zdobywcę gola. Sztab szkoleniowy i ławka rezerwowych też szaleli. O kibicach nawet nie wspomnę. Czerwone sektory natychmiast zrobiły meksykańską falę. Rozległo się najgłośniejsze na świecie „Ole! Ole!”. Nawet ja wpadłam w ramiona kamerzyście i razem podskakiwaliśmy. Zrobiliśmy sobie z Paco selfie, które momentalnie powędrowało na nasze portale społecznościowe. Jeszcze zanim zdążyłam wyłączyć stronę, miałam już mnóstwo komentarzy i polubień. Zaraz rozległ się gwizdek głównego arbitra ogłaszający, że w tym właśnie momencie Mistrzostwa Europy 2016 we Francji przeszły do historii. No to teraz moja kolej. Szybciutko poprawiłam czerwony trykot i stanęłam przed kamerą. Ok, idziemy na żywo. Trzy, dwa, jeden…
– Proszę państwa, jesteśmy właśnie na Stade de France, gdzie właśnie przed chwilą do historii przeszło EURO2016. Jestem wielce zaszczycona i wzruszona, że po czterech latach znowu mogę się z państwem podzielić dobrą nowiną, albowiem… OBRONILIŚMY TYTUŁ!!! Było nerwowo, ale dzięki tym stu dziewięćdziesięciu dwóm centymetrom naszego narodowego szczęścia, które wpakowało piłkę do siatki po jakże udanym dośrodkowaniu Torresa, udało się! Jesteśmy Mistrzami Europy! Niezwyciężona La Furia Roja! Niech żyje czerwień! Niech żyje reprezentacja! Niech żyje cała Hiszpania! Niech żyje piłka nożna! Niech żyją piłkarze! Niech żyją kibice! I teraz wszyscy poczujmy, że żyjemy! Kocham cię Hiszpanio!!! – śmiałam się – A teraz śmiało otwierajcie te szampany, które chłodzą się w lodówkach i oglądajcie dekorację naszych chłopców. Życzę miłej nocy wszystkim. I mam nadzieję, że do zobaczenia wkrótce w podobnych okolicznościach. Ze Stade de Frace mówiła najszczęśliwsza dziennikarka świata, Ria Blanca Murillo Saldaña – posłałam buziaka do kamery i odwróciłam się w kierunku murawy, ukazując żółty napis na koszulce. Całe moje ciało cieszyło się z tej wygranej. Dla nas, Hiszpanów, piłka nożna to coś więcej niż tylko sport narodowy. La Furia Roja to nasza narodowa duma. To jest jedyny czynnik łączący wszystkie wspólnoty autonomiczne. Jedność ponad podziałami. Czerwony trykot to świętość, mecze to obowiązek, a piłka nożna to życie.
         W Suite Novotel Paris Saint Denis Stade było spokojnie. Ale to miało się za chwilę zmienić. Mieli tu wrócić przeszczęśliwi Hiszpanie, którzy mogli już dopisać kolejny punkt w swoim i tak bogatym CV. Nie poszłam do pokoju. Usiadłam w recepcji i poczekałam na drużynę. Chciałam im osobiście pogratulować. Usłyszałam nadjeżdżający autobus i nim się obejrzałam, utonęłam w objęciach Ramosa.
– Wygraliśmy to, rozumiesz?! Do cholery, Ria, jesteśmy Mistrzami Europy! – wydzierał się.
– Wiem, Sergio, wiem. – zaśmiałam się – Gratuluję wam wszystkim. Odwaliliście kawał dobrej roboty. Cała Hiszpania jest wam wdzięczna. Jesteście naszą dumą narodową – ucałowałam blondyna w policzek.
– Widzisz, znowu jesteś na meczu finałowym w mojej koszulce i znowu wygrywamy. Ty nam po prostu przynosisz szczęście! – wziął mnie na ręce i zaczął podrzucać. Po chwili do tej „zabawy” przyłączyli się pozostali piłkarze. Fetowanie trwało do 2:00 nad ranem, ale to tylko dlatego, że o 9:30 piłkarze mieli samolot do Madrytu. Ja sama miałam o 8:45, co oznaczało pobudkę w okolicach 7:00. Na tę też godzinę zamówiłam sobie w recepcji pobudkę. Jak powszechnie wiadomo, nie uznawałam budzików i wolałam zdać się na odpowiedzialne osoby z obsługi. Jeszcze w środku nocy skleiłam filmiki, które nagrałam i razem z tekstem wysłałam do szefa. W końcu wykończona padłam na łóżko i zasnęłam.
         Pobudka przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Obudziły mnie… pocałunki składane na mojej szyi! Zerwałam się na równe nogi i wyskoczyłam z łóżka jak poparzona. Mogłam się tego spodziewać… Chociaż nie. Jak można było przewidzieć, że obudzę się w ramionach bohatera wczorajszego dnia? Winny tego całego zamieszania leżał sobie wygodnie i śmiał się. Popatrzył na mnie, pociągnął moją dłoń i powiedział:
– Wracaj do łóżka. Jest dopiero szósta rano – niepewnie zajęłam miejsce obok niego.
– Ale poczekaj… Co ty tu w ogóle robisz?
– Zamawiałaś przecież pobudkę – dziwił się.
– Tak. W recepcji, a nie u ciebie.
– Widzisz, i tutaj właśnie jest błąd, bo gdybyś przyszła z tym od razu do mnie, to ja bym ci w ogóle zasnąć nie dał – położył dłoń na moim udzie, ale szybko ją zepchnęłam.
– Jak się tu dostałeś? – puściłam jego uwagę mimo uszu.
– Powiedziałem temu całemu chłopaczynie, że jesteś moją dziewczyną i sam chcę zadbać, żebyś nie zaspała. – uśmiechnął się uroczo – Na początku nie chciał się zgodzić, ale zagroziłem mu, że pójdę na skargę do jego szefa. Podziałało.
– Jak mogłeś straszyć tak chłopaka? Jesteś okropny – zarzuciłam mu.
– Eh, a ja myślałem, że może doczekam się jakiegoś podziękowania, buziaka czy coś. – poruszył zabawnie brwiami – Ale ty niewdzięczna jesteś. – westchnął – Twój chłopak musi mieć z tobą krzyż pański. No chyba, że nie masz chłopaka? – przyjrzał mi się uważnie.
– O, proszę. Cóż za refleks. Najpierw próbujesz mnie zaciągnąć do łóżka, potem sam mi się do niego pakujesz, aż w końcu przychodzi ci do głowy pomysł, że przecież mogę mieć chłopaka. – teatralnie przewróciłam oczami – Panie i panowie, oto najinteligentniejszy piłkarz świata, Gerard Piqué Bernabeu – zaczęłam klaskać, ale blondyn złapał mnie za nadgarstki, zawisł nade mną i przygwoździł do łóżka.
– Nie śmiej się ze mnie, bo pożałujesz.
– Czyżby? – uniosłam brwi, a on tylko zaśmiał się perliście i położył się na mnie, wtulając się przy tym w moją szyję – Gerard? – odpowiedziało mi jedynie ciche mruknięcie – Czy mógłbyś ze mnie zejść? – pokręcił przecząco głową – Gerard, do cholery, ja się muszę ubrać. O 8:45 mam samolot.
– Przecież jesteś ubrana. Niestety – podniósł głowę i popatrzył mi prosto w oczy.
– Ok, no to w takim razie muszę się PRZEBRAĆ. Wiesz co to znaczy, prawda? – powiedziałam jak do malutkiego dziecka.
– Wiem. – w jego oczach pojawiły się małe iskierki – To oznacza, że najpierw musisz się rozebrać. To ja ci pomogę.
– Co? W czym?
– No… w rozebraniu cię – uśmiechnął się cwano i szybko ściągnął mi koszulkę. Całe szczęście, że zawsze spałam jeszcze w sportowym staniku. Byłam zaskoczona jego zachowaniem. Pochylił się i lekko musnął moje wargi. Chciał ponowić czynność, ale odepchnęłam go, chwyciłam ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, nabalsamowałam się, związałam włosy w koczka, zrobiłam lekki makijaż, by ukryć fakt nieprzespanej nocy i założyłam czarne dresowe spodnie z Adidasa, krótką koszulkę z napisem „One girl thousand feelings” oraz czarne trampki Adidas z kolorową podeszwą. Opuściłam pomieszczenie i skierowałam się ponownie ku sypialni. Na łożu nadal leżał hiszpański stoper i bawił się… Chwila… Bawił się MOIM telefonem!
– Oddawaj to! – rzuciłam się na niego, ale w porę zdążył uciec z legowiska.
– Nie ma mowy! – zaśmiał się – Na pewno masz tu jakieś fajne zdjęcia.
– Może mam, może nie mam. Ja nie żartuję, Gerard, oddaj mi ten telefon! – wściekałam się.
– Sama go sobie weź – uniósł rękę do góry. No pięknie, teraz to już nie miałam żadnych szans.
– Geri, no… – zatrzepotałam rzęsami.
– Wiesz… – opuścił rękę i jakby się nad czymś zastanawiał – A jednak nie – schował telefon do przedniej kieszeni spodni.
– Gerard! – wydarłam się.
– Nie krzycz tak, bo jeszcze pomyślą, że masz orgazm. – zaśmiał się – A co do telefonu… Tak jak mówiłem, sama sobie weź – rozłożył ręce. Popatrzyłam na niego spod byka i ruszyłam w jego stronę. Staliśmy tak naprzeciwko siebie, tuż przy kanapie i nie spuszczaliśmy z siebie wzroku. Czułam, że zaraz utonę w tych jego pięknych, błękitnych, hiszpańskich oczach. Uśmiechnęłam się słodko i włożyłam rękę do jego kieszeni. Na jego twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech. Zaczął się poruszać, żeby utrudnić mi wyciągnięcie telefonu, i nie powiem, wychodziło mu to perfekcyjnie.
– O, tak, kochanie, trochę bardziej w moje prawo – zaśmiałam się i pacnęłam go drugą ręką w głowę. W końcu osiągnęłam swój cel i odzyskałam moją ukochaną komórkę. Sprawdzałam, czy ten idiota niczego nie popsuł, kiedy poczułam dłonie na pośladkach i momentalnie runęłam na kolana piłkarza. Przysunął mnie do siebie bardzo blisko i trzymał mocno, żebym nie uciekła. Zaczął całować moją szyję. Podobało mi się to. Przymknęłam oczy i poddałam się tej formie rozkoszy. Tak dawno nie czułam czyjegoś dotyku. Cholernie mi tego brakowało. Nagle ocknęłam się. Nie mogłam pozwolić, by do czegoś doszło.
– Gerard… – szepnęłam.
– Spokojnie, nie zrobię niczego, czego byś nie chciała – spojrzał mi w oczy, chwycił za podbródek i pocałował. Smakował tak cudownie.
– Przepraszam, nie mogę. – odsunęłam się i zeszłam z jego kolan – Ja… Ja muszę już jechać na lotnisko. Tak, właśnie. O, i muszę jeszcze zadzwonić po przyjaciela. – szybko wybrałam numer Karima i poprosiłam, by po mnie przyjechał i odwiózł mnie na lotnisko. No co? Sam to zaproponował przy naszym ostatnim spotkaniu – Benzema tu zaraz będzie. Możesz już iść do siebie. Dziękuję za pobudkę – podeszłam do walizek.
– Benzema? – na jego czoło wstąpiły małe zmarszczki – A ten tu czego?
– Odwiezie mnie na lotnisko.
– Ja też mógłbym to zrobić.
– Nie wydaje mi się. – otworzyłam przed nim drzwi – Cześć.








[1] Nicky Jam „Un Sueño”
[Poddaj się. To my wygramy, bo wszyscy chcemy dziś świętować.]

6 komentarzy:

  1. Mega ^^ Kurde nie wiem czemu, ale cholercia, podoba mi się taki Gerard. Przez pół rozdziału szczerze się śmiałam. Tekst z orgazmem Geriego wygrał rozdział :D Czekam na next, bo to opo jest genialne <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słońce to jest MISTRZOSTWO ŚWIATA!
    Pisałam Ci już kiedyś, że świetnie wychodzą Ci fragmenty meczowe? Poezja. Ogółem cały rozdział to poezja. Gerard jest z lekka zbyt śmiały, nieprzewidywalny i.. nachalny. Ale mi się to podoba!
    Jest to chyba jedno z najlepszych opowiadań, jakie do tej pory było mi dane czytać. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Gerard to jest w tym opowiadaniu GENIALNY a ten tekst ze nie zrobi nieczego , czego by nie chciala to jest bajlepszy tekst z tego rozdzialu. Czytam kazdy rozdzial i coraz bardziej mi sie to podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O mateńko! No rozdział mistrzostwo ^^
    Gerard jako niegrzeczny chłopak, jak najbardziej na tak! <3 Ubóstwiam tego bloga i czekam na kolejny rozdział ;*/Zuza

    OdpowiedzUsuń
  5. Gerard - świetny. Takiego Gerarda to jeszcze nie było xd mega, mega i jeszcze raz mega ! czekam na następny ;* pozdrawiam kochana ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja chcę już kolejny rozdział i więcej tego cudownego świra Pique <3
    Podoba mi się zadziorny charakterek bohaterki! Taki Geri świetnie pasuje do niej :D
    Czekam!

    I zapraszam na swoje opowiadania:
    http://cielito--lindo.blogspot.com
    http://los-ojos-del-pasado.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń