poniedziałek, 9 listopada 2015

Rozdział III:

And if I lost my way you'd carry me home. Take me all the way to heaven, never leave me alone. And it's just like everything matters when you are near.[1]

         Po powrocie do hotelu w recepcji zostałam poinformowana, że pan Vincente del Bosque chciał ze mną porozmawiać. Zdziwiona, kazałam młodemu chłopakowi zadzwonić do pokoju selekcjonera. Poprosił mnie, bym usiadła na kanapie w holu i poczekała kilka minut na trenera. Z westchnięciem opadłam na wygodne siedzisko, odrzuciłam na bok torebkę, założyłam nogę na nogę i spojrzałam na wiszący na ścianie zegar. Wskazywał 23:55. Czyli to musiało być coś naprawdę ważnego. Podniosłam się na widok starszego, siwego mężczyzny.
– Vincente del Bosque. – uścisnął moją dłoń – Dziękuję, że zgodziła się panienka na rozmowę pomimo tak późnej godziny.
– Ria Blanca Murillo Saldaña. – zawsze przedstawiałam się pełnym imieniem i nazwiskiem w sytuacjach raczej oficjalnych – Miło mi. Cóż, ja dopiero wróciłam z pracy, a poza tym jestem przyzwyczajona do ślęczenia po nocach. Taki zawód. – uśmiechnęłam się lekko i pokazałam, by usiadł – A więc, o czym chciał pan rozmawiać?
– Mogę się zwracać do panienki po imieniu? – zapytał, a ja twierdząco pokiwałam głową – Ria, jak pewnie wiesz, jesteś pierwszą dziennikarką, która mieszka w jednym hotelu z moją reprezentacją. I zapewne wiesz też, że sam popierałem ten pomysł.
– No tak, ale nie rozumiem… – przerwał mi.
– Już tłumaczę. Chodzi o to, że bacznie obserwowałem twoją karierę i muszę przyznać, że byłem pod ogromnym wrażeniem. Pobiłaś chyba wszystkie rekordy w tej dziedzinie. – zaśmiał się – Byłaś najmłodszą wysłanniczką. I twoja relacja po zwycięstwie w 2012 roku…
– Och, proszę mi już o tym nie przypominać – zachichotałam.
– Nie będę ukrywał, że jesteś bardzo elokwentną, rzeczową, uzdolnioną i charakterną kobietą. Na dodatek znasz się na sporcie. I właśnie kogoś takiego chciałbym mieć w moim zespole.
– Ale… – pokręciłam głową – Co ma pan na myśli?
– Rzecznik prasowy reprezentacji Hiszpanii. Ja wiem, że musisz to sobie przemyśleć, ale proszę, weź to na poważnie. Myślę, że byłabyś też w stanie pomóc mi zdyscyplinować tych wariatów. Tutaj masz mój prywatny numer. – podał mi maleńką karteczkę z ciągiem cyfr – W razie pytań dzwoń.
– Do kiedy mam czas? – rzuciłam, kiedy już odchodził.
– Aż dojrzejesz do odpowiedzi „tak”. Dobranoc, Ria. Wyśpij się.
– Dziękuję panu. Dobranoc.
         Nie pamiętałam, jak trafiłam do mojego pokoju. Byłam w ciężkim szoku. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się takiej oferty. Zwłaszcza od samego del Bosque. Musiałam się uszczypnąć, żeby upewnić się, że to nie był jakiś głupi sen. Wzięłam ochładzający prysznic, założyłam obcisłe, bawełniane shorty i szarą luźną koszulkę, którą przywiozłam z pobytu w Polsce. Napis na niej głosił: „wredna, wulgarna, pyskata oto cała ja!”. Rzuciłam się na łóżko i w mgnieniu oka zasnęłam. Nie słyszałam nawet odgłosu przychodzącej wiadomości…

***

         Obudziły mnie wcale nie mocne promienie słoneczne wpadające przez wielkie okno, ale głośne pukanie do drzwi. Zerwałam się jak oparzona i z przerażeniem spojrzałam na telefon. Pokazywał na godzinę 13:10. Na ekranie migała też kopertka. Szybko przeczytałam smsa i już wiedziałam, kto stał po drugiej stronie drzwi. Szybko je otworzyłam i zaprosiłam gościa do środka.
– Daj mi dosłownie dziesięć minut! – krzyknęłam i pobiegłam się odświeżyć. Rozczesałam włosy, zrobiłam makijaż i ubrałam bordową luźną mini od Anny Sui. Kilka pryśnięć perfum i byłam gotowa – Karim, przepraszam, ale nie widziałam wiadomości, a jak wiesz, nie uznaję budzików – wyszczerzyłam się.
– Wiem, dlatego nie czekałem na ciebie w recepcji, tylko przyszedłem tutaj. Inaczej mógłbym sobie tam pewnie do 16:00 posiedzieć. To jak? Idziemy? Za rogiem jest fajna restauracja.
– Prowadź. W końcu to ty jesteś z naszej dwójki Francuzem – zaśmiałam się i podążyłam za kolegą.
         Usiedliśmy przy stoliku na zewnątrz, ale w takim spokojnym, osłoniętym miejscu, by nie ściągnąć tłumów paparazzi czy fanów. Piłkarz zamówił sobie kilka dań, a ja zadowoliłam się jakąś zupą i oczywiście kawą. W końcu dopiero co wstałam! Podczas jedzenia troszkę sobie porozmawialiśmy. Opowiedziałam mu o moich podróżach i przygodach. Kręcił niedowierzająco głową i śmiał się.
– Zawsze wiedziałem, że niezła z ciebie wariatka. Ale żeby dzień w dzień łazić za Guardiolą i prosić o wywiad?
– Nie przesadzaj, nudziło mi się w Monachium. A jak się okazało, Pep to bardzo miły facet. Wiesz, że mówią o mnie, że dokonuję cudów, bo jestem w stanie przekonać każdego piłkarza do obszernego wywiadu i wyciągnąć z niego coś ciekawego? A na dodatek nikt nie ma odwagi, by ciąć moje teksty. – zaśmiałam się – Podobno jestem też narodową bohaterką Hiszpanii.
– I dlatego z niej uciekłaś.
– Karim, wiesz, że to nie tak. Ja po prostu… Po tym wszystkim… – oczy zaszły mi łzami.
– Cii… Nie mów nic. Ja wiem, że to było dla ciebie trudne – nakrył swoją dłonią moją.
– Proszę, nie wracajmy do tego. Lepiej opowiadaj, co u ciebie – pokazałam rządek białych ząbków.
– Oho, instynkt dziennikarki się obudził.
– Mou mówił, że zawsze trzeba być czujnym.
– Jak ja go dawno nie widziałem.
– Byłam u niego jakieś trzy tygodnie temu. – piłkarz dziwnie się na mnie popatrzył, więc wytłumaczyłam – Pojechałam do Londynu, żeby nagrać piosenkę z Ellie i tak się świetnie złożyło, że zgubili moją rezerwację w hotelu, nie było miejsc, bo był jakiś koncert czy coś tam. No i co miałam zrobić? Telefon do przyjaciela. – zachichotałam – Zadzwoniłam do José, a on od razu zaproponował, że mnie z chęcią przenocuje – wzruszyłam ramionami.
– I przeżyliście? – uniósł brwi – Przecież wy się zawsze kłóciliście! Oboje macie paskudne charaktery…
– Też cię kocham – posłałam mu buziaka.
– Wracasz?
– Gdzieś pewnie tak…
– Wiesz, o co mi chodzi. Do Hiszpanii wracasz? Do Madrytu?
– Jeszcze nie wiem dokładnie. Ale do kraju raczej tak. Mam kilka rzeczy do zrobienia.
– Wpadłabyś kiedyś na mecz – i rozmawialiśmy tak, aż Giroud nie zadzwonił do Karima z wieścią o tym, że trener go szukał. Pożegnaliśmy się buziakiem w policzek i rozeszliśmy się w różne strony.
         Po powrocie zaszyłam się w pokoju, gdzie opracowałam tekst i wysłałam go do szefa. Zadzwonił zdziwiony, co tam robił wywiad z Benzemą. Był bardzo zadowolony, ale zaskoczony. Po krótkiej wymianie zdań, zdrzemnęłam się. Koło 19:00 poprawiłam włosy i makijaż, wskoczyłam w jeansowe shorty i szarą koszulkę z napisem „Me weird? Bitch, I’m limited edition”, po czym zbiegłam po schodach do holu. Kiedy przekroczyłam próg stołówki…zatkało mnie. Panowało tam istne piekło! Piłkarze rzucali jedzeniem, ganiali się w tę i z powrotem. Nie no bez jaj. Przecież nie byli tu sami! Zagwizdałam głośno i wszystkie spojrzenia przeniosły się na mnie. Wykorzystałam to i się odezwałam:
– Już, panowie! Spokój! Posprzątać mi to migusiem! – wydarłam się.
– A kim ty niby jesteś, żeby nam rozkazywać, co? Bo na moją matkę to nie wyglądasz – odezwał się blondyn. Zmierzyłam go morderczym spojrzeniem.
– I całe szczęście. Nie gadaj tyle, tylko bierz się do roboty, Piqué! Chyba, że mam cię obsmarować w jakimś artykule? – uniosłam perfekcyjnie wyregulowaną brew do góry.
– Ria? – usłyszałam nieśmiałe pytanie – Ria! Sergio, chodź tu! To Ria! To naprawdę ona! – porwał mnie radośnie w ramiona.
– Iker, tęskniłam za wami – zaśmiałam się. Po chwili na salę wszedł selekcjoner i zobaczywszy sprzątających zawodników, spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
– Oni nie kłamią. Ty naprawdę potrafisz dokonywać cudów – był zachwycony.
– Ciekawe czy w łóżku też – usłyszałam śmiech barcelońskiej „3”.
         Zerknęłam z dezaprobatą, kiedy koło mnie przechodził. Zatrzymał się i pochylił lekko. Szepnął mi na ucho, że to nie koniec, a on z chęcią wykorzysta naszą obecność w jednym hotelu. Uśmiechnął się zadziornie i poszedł w kierunku windy. Ja natomiast zostałam zasypana milionem pytań przez Casillasa. Nie, no. To ja byłam dziennikarką i to ja powinnam zadawać pytania im, a nie na odwrót! Zapowiadały się naprawdę długie Mistrzostwa…





[1] Spice Girls „Headlines (Frienship never ends)”
[I jeśli zgubię drogę, zabierzesz mnie do domu. Zabierz mnie do nieba, nigdy nie zostawiaj mnie samej. To jest tak, że wszystko ma znaczenie, kiedy jesteś blisko.]

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział i cudownie czytało się go tuż przed wyjściem do szkoły. XD
    Ger nie spodobał mi się tu i mam nadzieję, że szybko zmieni się z chama na normalnego mężczyznę. ;D Poza tym wszystko pięknie, ładnie. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ten Gerard rozwalil system najlepszy w calym rozdziale , ale tak swoja droga to zawsze w ff o pilkarzach i barcy to Neymar sie tak zachowuje a tu taka fajna zmiana podoba mi sie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Geri ma charakterek i zapewne go jeszcze pokaże, czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń