And if I lost my way you'd carry me home. Take me all
the way to heaven, never leave me alone. And it's just like everything matters
when you are near.[1]
Po
powrocie do hotelu w recepcji zostałam poinformowana, że pan Vincente del
Bosque chciał ze mną porozmawiać. Zdziwiona, kazałam młodemu chłopakowi
zadzwonić do pokoju selekcjonera. Poprosił mnie, bym usiadła na kanapie w holu
i poczekała kilka minut na trenera. Z westchnięciem opadłam na wygodne
siedzisko, odrzuciłam na bok torebkę, założyłam nogę na nogę i spojrzałam na
wiszący na ścianie zegar. Wskazywał 23:55. Czyli to musiało być coś naprawdę
ważnego. Podniosłam się na widok starszego, siwego mężczyzny.
– Vincente del
Bosque. – uścisnął moją dłoń – Dziękuję, że zgodziła się panienka na rozmowę
pomimo tak późnej godziny.
– Ria Blanca
Murillo Saldaña. – zawsze przedstawiałam się pełnym imieniem i nazwiskiem w
sytuacjach raczej oficjalnych – Miło mi. Cóż, ja dopiero wróciłam z pracy, a
poza tym jestem przyzwyczajona do ślęczenia po nocach. Taki zawód. –
uśmiechnęłam się lekko i pokazałam, by usiadł – A więc, o czym chciał pan
rozmawiać?
– Mogę się zwracać
do panienki po imieniu? – zapytał, a ja twierdząco pokiwałam głową – Ria, jak
pewnie wiesz, jesteś pierwszą dziennikarką, która mieszka w jednym hotelu z
moją reprezentacją. I zapewne wiesz też, że sam popierałem ten pomysł.
– No tak, ale nie
rozumiem… – przerwał mi.
– Już tłumaczę.
Chodzi o to, że bacznie obserwowałem twoją karierę i muszę przyznać, że byłem
pod ogromnym wrażeniem. Pobiłaś chyba wszystkie rekordy w tej dziedzinie. –
zaśmiał się – Byłaś najmłodszą wysłanniczką. I twoja relacja po zwycięstwie w
2012 roku…
– Och, proszę mi
już o tym nie przypominać – zachichotałam.
– Nie będę ukrywał,
że jesteś bardzo elokwentną, rzeczową, uzdolnioną i charakterną kobietą. Na
dodatek znasz się na sporcie. I właśnie kogoś takiego chciałbym mieć w moim
zespole.
– Ale… – pokręciłam
głową – Co ma pan na myśli?
– Rzecznik prasowy
reprezentacji Hiszpanii. Ja wiem, że musisz to sobie przemyśleć, ale proszę,
weź to na poważnie. Myślę, że byłabyś też w stanie pomóc mi zdyscyplinować tych
wariatów. Tutaj masz mój prywatny numer. – podał mi maleńką karteczkę z ciągiem
cyfr – W razie pytań dzwoń.
– Do kiedy mam
czas? – rzuciłam, kiedy już odchodził.
– Aż dojrzejesz do odpowiedzi
„tak”. Dobranoc, Ria. Wyśpij się.
– Dziękuję panu.
Dobranoc.
Nie pamiętałam, jak trafiłam do mojego
pokoju. Byłam w ciężkim szoku. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się takiej
oferty. Zwłaszcza od samego del Bosque. Musiałam się uszczypnąć, żeby upewnić
się, że to nie był jakiś głupi sen. Wzięłam ochładzający prysznic, założyłam
obcisłe, bawełniane shorty i szarą luźną koszulkę, którą przywiozłam z pobytu w
Polsce. Napis na niej głosił: „wredna, wulgarna, pyskata oto cała ja!”.
Rzuciłam się na łóżko i w mgnieniu oka zasnęłam. Nie słyszałam nawet odgłosu
przychodzącej wiadomości…
***
Obudziły mnie wcale nie mocne promienie
słoneczne wpadające przez wielkie okno, ale głośne pukanie do drzwi. Zerwałam
się jak oparzona i z przerażeniem spojrzałam na telefon. Pokazywał na godzinę
13:10. Na ekranie migała też kopertka. Szybko przeczytałam smsa i już
wiedziałam, kto stał po drugiej stronie drzwi. Szybko je otworzyłam i
zaprosiłam gościa do środka.
– Daj mi dosłownie
dziesięć minut! – krzyknęłam i pobiegłam się odświeżyć. Rozczesałam włosy,
zrobiłam makijaż i ubrałam bordową luźną mini od Anny Sui. Kilka pryśnięć
perfum i byłam gotowa – Karim, przepraszam, ale nie widziałam wiadomości, a jak
wiesz, nie uznaję budzików – wyszczerzyłam się.
– Wiem, dlatego nie
czekałem na ciebie w recepcji, tylko przyszedłem tutaj. Inaczej mógłbym sobie
tam pewnie do 16:00 posiedzieć. To jak? Idziemy? Za rogiem jest fajna
restauracja.
– Prowadź. W końcu
to ty jesteś z naszej dwójki Francuzem – zaśmiałam się i podążyłam za kolegą.
Usiedliśmy przy stoliku na zewnątrz,
ale w takim spokojnym, osłoniętym miejscu, by nie ściągnąć tłumów paparazzi czy
fanów. Piłkarz zamówił sobie kilka dań, a ja zadowoliłam się jakąś zupą i
oczywiście kawą. W końcu dopiero co wstałam! Podczas jedzenia troszkę sobie
porozmawialiśmy. Opowiedziałam mu o moich podróżach i przygodach. Kręcił
niedowierzająco głową i śmiał się.
– Zawsze
wiedziałem, że niezła z ciebie wariatka. Ale żeby dzień w dzień łazić za
Guardiolą i prosić o wywiad?
– Nie przesadzaj,
nudziło mi się w Monachium. A jak się okazało, Pep to bardzo miły facet. Wiesz,
że mówią o mnie, że dokonuję cudów, bo jestem w stanie przekonać każdego
piłkarza do obszernego wywiadu i wyciągnąć z niego coś ciekawego? A na dodatek
nikt nie ma odwagi, by ciąć moje teksty. – zaśmiałam się – Podobno jestem też
narodową bohaterką Hiszpanii.
– I dlatego z niej
uciekłaś.
– Karim, wiesz, że
to nie tak. Ja po prostu… Po tym wszystkim… – oczy zaszły mi łzami.
– Cii… Nie mów nic.
Ja wiem, że to było dla ciebie trudne – nakrył swoją dłonią moją.
– Proszę, nie
wracajmy do tego. Lepiej opowiadaj, co u ciebie – pokazałam rządek białych
ząbków.
– Oho, instynkt
dziennikarki się obudził.
– Mou mówił, że
zawsze trzeba być czujnym.
– Jak ja go dawno
nie widziałem.
– Byłam u niego
jakieś trzy tygodnie temu. – piłkarz dziwnie się na mnie popatrzył, więc
wytłumaczyłam – Pojechałam do Londynu, żeby nagrać piosenkę z Ellie i tak się
świetnie złożyło, że zgubili moją rezerwację w hotelu, nie było miejsc, bo był
jakiś koncert czy coś tam. No i co miałam zrobić? Telefon do przyjaciela. –
zachichotałam – Zadzwoniłam do José, a on od razu zaproponował, że mnie z
chęcią przenocuje – wzruszyłam ramionami.
– I przeżyliście? –
uniósł brwi – Przecież wy się zawsze kłóciliście! Oboje macie paskudne
charaktery…
– Też cię kocham –
posłałam mu buziaka.
– Wracasz?
– Gdzieś pewnie
tak…
– Wiesz, o co mi
chodzi. Do Hiszpanii wracasz? Do Madrytu?
– Jeszcze nie wiem
dokładnie. Ale do kraju raczej tak. Mam kilka rzeczy do zrobienia.
– Wpadłabyś kiedyś
na mecz – i rozmawialiśmy tak, aż Giroud nie zadzwonił do Karima z wieścią o
tym, że trener go szukał. Pożegnaliśmy się buziakiem w policzek i rozeszliśmy
się w różne strony.
Po powrocie zaszyłam się w pokoju,
gdzie opracowałam tekst i wysłałam go do szefa. Zadzwonił zdziwiony, co tam
robił wywiad z Benzemą. Był bardzo zadowolony, ale zaskoczony. Po krótkiej
wymianie zdań, zdrzemnęłam się. Koło 19:00 poprawiłam włosy i makijaż,
wskoczyłam w jeansowe shorty i szarą koszulkę z napisem „Me weird? Bitch, I’m
limited edition”, po czym zbiegłam po schodach do holu. Kiedy przekroczyłam
próg stołówki…zatkało mnie. Panowało tam istne piekło! Piłkarze rzucali
jedzeniem, ganiali się w tę i z powrotem. Nie no bez jaj. Przecież nie byli tu
sami! Zagwizdałam głośno i wszystkie spojrzenia przeniosły się na mnie.
Wykorzystałam to i się odezwałam:
– Już, panowie!
Spokój! Posprzątać mi to migusiem! – wydarłam się.
– A kim ty niby
jesteś, żeby nam rozkazywać, co? Bo na moją matkę to nie wyglądasz – odezwał
się blondyn. Zmierzyłam go morderczym spojrzeniem.
– I całe szczęście.
Nie gadaj tyle, tylko bierz się do roboty, Piqué! Chyba, że mam cię obsmarować
w jakimś artykule? – uniosłam perfekcyjnie wyregulowaną brew do góry.
– Ria? – usłyszałam
nieśmiałe pytanie – Ria! Sergio, chodź tu! To Ria! To naprawdę ona! – porwał
mnie radośnie w ramiona.
– Iker, tęskniłam
za wami – zaśmiałam się. Po chwili na salę wszedł selekcjoner i zobaczywszy
sprzątających zawodników, spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
– Oni nie kłamią.
Ty naprawdę potrafisz dokonywać cudów – był zachwycony.
– Ciekawe czy w
łóżku też – usłyszałam śmiech barcelońskiej „3”.
Zerknęłam z dezaprobatą, kiedy koło
mnie przechodził. Zatrzymał się i pochylił lekko. Szepnął mi na ucho, że to nie
koniec, a on z chęcią wykorzysta naszą obecność w jednym hotelu. Uśmiechnął się
zadziornie i poszedł w kierunku windy. Ja natomiast zostałam zasypana milionem
pytań przez Casillasa. Nie, no. To ja byłam dziennikarką i to ja powinnam
zadawać pytania im, a nie na odwrót! Zapowiadały się naprawdę długie
Mistrzostwa…
[1] Spice Girls „Headlines (Frienship
never ends)”
[I jeśli zgubię drogę, zabierzesz mnie do domu.
Zabierz mnie do nieba, nigdy nie zostawiaj mnie samej. To jest tak, że wszystko
ma znaczenie, kiedy jesteś blisko.]
Świetny rozdział i cudownie czytało się go tuż przed wyjściem do szkoły. XD
OdpowiedzUsuńGer nie spodobał mi się tu i mam nadzieję, że szybko zmieni się z chama na normalnego mężczyznę. ;D Poza tym wszystko pięknie, ładnie. <3
Czy się zmieni? Oj, nie wiem, nie wiem. ;p
UsuńAch ten Gerard rozwalil system najlepszy w calym rozdziale , ale tak swoja droga to zawsze w ff o pilkarzach i barcy to Neymar sie tak zachowuje a tu taka fajna zmiana podoba mi sie :)
OdpowiedzUsuńGeri ma charakterek i zapewne go jeszcze pokaże, czekam na next <3
OdpowiedzUsuń